LEPIEJ SIĘ POZNAJMY: SIEDMIU WSPANIAŁYCH

7 wspaniałych czyli dział oświetlenia sceny

To oni dodają blasku wystawianym u nas operom. Odpowiadają za estetykę wizualną każdego spektaklu, za oprawę świetlno-multimedialną. Każda żarówka i lampa świeci dzięki nim i tak jak chcą. Ich talent i wyobraźnię wrocławianie mogli podziwiać, kiedy oświetlili gmach Opery Wrocławskiej z okazji 180 lat jego istnienia i wyświetlili na niej urodzinową projekcję.

Kamil Jach kierownik zespołu oświetlenia to jego dobry duch. Wychował się w Operze Wrocławskiej, choć nie było jeszcze wtedy Operanków. Kiedy był dzieckiem tata zabierał go ze sobą do pracy w operze, zwłaszcza w wakacje. Zna prawie każdego i jest bardzo zżyty z zespołem. Poza operą pracował między innymi przy na przykład Pol’and’Rock Festival oraz gwiazdach światowego formatu: Queen, Scorpions i Linkin Park.

Kiedyś trenował siatkówkę, ale…

– Kręgosłup ma się jeden. Z czegoś trzeba było zrezygnować. Teraz praca w operze jest jak siłownia: najcięższe lampy ważą po 50 kg – mówi.

Tata Kamila Bogusław Jach jest brygadierem, a tak naprawdę człowiekiem instytucją, bo w całym zespole opery cieszy się największym zaufaniem. Rozmawialiśmy z nim o zwierzętach w Operze Wrocławskiej w kontekście „Wolnego Strzelca”, w którym występują dwa charty. Bogusław Jach wspomina, że psy były już wcześniej w „Halce”. Grały też koty (miauczały w „Cyruliku Sewilskim”), wielbłądy (w „Aidzie” wystawianej w Hali Stulecia w 1995 roku) i konie. Po tym, jak w latach 90. w koncercie wiedeńskim solista wjechał na scenę na pięknym ogierze w operze krążyła anegdota, że jego gaża była wyższa od honorarium śpiewaka. Pojawiały się też często kury i kaczki: w „Skrzypku na dachu”, w „Krakowiakach i góralach” w reżyserii Krzysztofa Kolbergera.

– Jedna z kurek w trakcie przedstawienia latała sobie po scenie aż przefrunęła z proscenium i wylądowała na barierce orkiestrowej. Do antraktu spokojnie sobie po niej chodziła – opowiada Bogusław Jach.

Wiele gwiazd na największych festiwalach w Polsce występowało w świetle lamp ustawianych przez operatora światła scenicznego Grzegorza Podbiegłowskiego. Jednym ruchem mógł im dodać lub ująć lat…

Bartosz Nowacki, elektryk oświetlenia scen, z zamiłowania wali w talerze. Jest perkusistą w zespole The Great White Lights.

W zespole oświetlenia pracuje też Paweł Oleksiak – brygadier, Wojciech Zacharski – operator systemów multimedialnych i Karol Rębisz – realizator oświetlenia sceny i multimediów.

Oświetleniowców zostało siedmiu, bo w listopadzie po przepracowaniu 37 lat w Operze Wrocławskiej na emeryturę przeszedł Czesław Danielewski. To jeden z tych pracowników, którzy mogliby dopisać kawałek historii naszej opery. Wcześniej pracował w drukarni, ale przeniósł się do opery, bo w tamtych czasach nie można było swobodnie wyjeżdżać za granicę, a z operą było to możliwe. Pierwszy raz na Zachód wyjechał z „Włoszką w Algierze” do RFN. Potem najczęściej jeździł ze spektaklami do Niemiec, Włoch, Francji. Zawsze dbał o to, aby jak najlepiej ustawić światła do scenografii i oświetlić artystów.

Co zamierza teraz robić? – Na pewno nie pracować. Mam 45 letni staż i już wystarczy. Wyjadę na wieś do rodziny i będę spokojnie żyć – mówi pan Czesław.

I tego mu życzymy i dziękujemy za wszystko!

Wszystkim dziękujemy za czas i rozmowy, wkrótce zapukamy do kolejnych osób. 🙂

 

 

The seven great ones or the stage lighting department

It is about them who add brilliance to the operas staged with us. They are responsible for the visual aesthetics of each performance, for the light and multimedia setting. Thanks to them every bulb and lamp shines in the way they want. Their talent and imagination could be admired by the citizens of Wrocław when they illuminated the Wrocław Opera House on the occasion of its 180th anniversary and projected a birthday show on it.

Kamil Jach, the head of the lighting team, is its good spirit. He grew up in the Wrocław Opera, although there were no Operans back then. When he was a child, his dad used to take him with him to work at the opera, especially during holidays. He knows almost everyone and is very close to the team. In addition to the opera, he has worked for example at the Pol’and’Rock Festival and with world stars: Queen, Scorpions and Linkin Park.

He used to practice volleyball, but…

– You only have one spine. You had to give up something. Now working at the opera is like a gym: the heaviest lamps weigh 50 kg each,” he says.

Kamil’s dad Bogusław Jach is a foreman, in fact an institution, because he is the most trusted man in the whole opera company. We talked to him about animals at Wrocław Opera in the context of ” Der Freischütz”, which features two greyhounds. Bogusław Jach recalls that dogs have been in “Halka” before. They also played cats (meowing in “The Barber of Seville”), camels (in “Aida” staged in the Centennial Hall in 1995) and horses. After a soloist rode onto the stage on a beautiful stallion in a Vienna concert in the 1990s, an anecdote circulated in the opera house that his fee was higher than that of the singer. There were also frequent appearances of chickens and ducks: in “Fiddler on the Roof” and “Cracovians and Highlanders” directed by Krzysztof Kolberger.

– During the performance one of the hens was flying around the stage until it flew off the proscenium and landed on the orchestra railing. Until the intermission it was calmly walking on it – says Bogusław Jach.

Many stars at the biggest festivals in Poland performed under the light of lamps set by stage lighting operator Grzegorz Podbiegłowski. With one move, he could add or subtract years from them…

Bartosz Nowacki, electrician of stage lighting, is fond of banging on cymbals. He is the drummer in The Great White Lights band.

The lighting team also employs Paweł Oleksiak – brigadier, Wojciech Zacharski – multimedia systems operator and Karol Rębisz – stage and multimedia lighting engineer.

There are seven lighting engineers left, as Czesław Danielewski retired in November after 37 years of working for the Wrocław Opera. He is one of those employees who could write a piece of history of our opera. He used to work in a printing house, but moved to the opera house because in those days you could not travel abroad freely, and with the opera house it was possible. His first trip to the West was with “L’Italiana in Algeri” in West Germany. After that, he usually travelled with performances to Germany, Italy and France. He always took care to set the lights for the scenery and illuminate the artists as well as possible.

What is he going to do now? – Definitely not work. I have 45 years of experience and that is enough. I’ll go to the countryside to my family and live in peace,” says Czesław.

And that is what we wish him and thank him for everything!

Thank you all for your time and conversations, we will be knocking on more people’s doors soon.