Metal na operowej scenie

Muzyka agresywna i symfoniczna wbrew pozorom mają ze sobą wiele wspólnego. Niezależnie od tego, czy gramy muzykę klasyczną czy występujemy w rockowej kapeli tak samo wymagane są serce i umiejętności – mówi Sebastian Jarus, p.o. kierownika sekcji akustycznej Opery Wrocławskiej. Miał być kompozytorem, został perkusistą. Jeśli w poniedziałkowe popołudnie słyszeliście w naszej operze dźwięki ostrej metalowej muzyki to był jego zespół Mentally Blind.

 Łączysz dwa  światy – muzyka metalowa i opera. Jak Ci się to udaje?
Bardzo się w tym odnajduję, ponieważ jestem fanem skrajnych rodzajów sztuki. Uwielbiam brzmienie orkiestry oraz muzykę filmową – dają nam dostęp do dźwięków pełnych emocji, a nawet czasem do wręcz patetycznych, złowieszczych brzmień. Podobnie jest z metalem: on również ma w sobie pewien patos, potężne dźwięki. Muzyka agresywna i symfoniczna wbrew pozorommają ze sobą wiele wspólnego. Poziomy trudności grania na instrumentach również są podobne, niezależnie od tego, czy gramy muzykę klasyczną czy występujemy w rockowej kapeli. Tak samo wymagane są tu serce iumiejętności.

A co było u ciebie pierwsze: rock czy opera?

Równolegle. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z muzyką, miałem aspiracje, by nie tylko ją tworzyć, ale również rejestrować. Kiedy byłem młodszy, moim wielkim marzeniem było zostanie kompozytorem muzyki filmowej. Inspirowałem się oczywiście tymi największymi, mam tu na myśli np. twórczość Hansa Zimmera, Enio Morricone, Nino Rotę… Zdaję sobie sprawę, że przez wielu muzyka filmowa może być uznawana za pop muzyki klasycznej, ale bardzo ją doceniam za to, jakim jest silnym przekaźnikiem emocji, jak sprawnie można malować nią całe pejzaże często skrajnych uczuć. Jestem człowiekiem, który od odcieni szarości woli zdecydowane biel i czerń. Może stąd moje zamiłowanie jednocześnie do metalu i kompozycji Hansa Zimmera. 

Próbowałeś swoich sił jako kompozytor? 

Tak, własnym sumptem, czyli oczywiście przed komputerem. Jako dziecko chodziłem do szkoły muzycznej, byłem w klasie perkusji – wtedy jeszcze nie wiedziałem, czy chcę to robić, szukałem swojej drogi, a przez myśl przechodziło mi właśnie komponowanie. Zresztą w Internecie nadal można znaleźć moje utwory, między innymi ten, który stworzyłem do sceny z filmu Wehikuł Czasu z 2002 roku https://www.youtube.com/watch?v=P-VP-FyI9KU Na YouTube ma już prawie 3 miliony wyświetleń! Do stworzenia go używałem gotowych narzędzi cyfrowych – wynajęcie orkiestry i zrealizowanie takiego nagrania to gigantyczne koszta, których i dziś bym nie mógł ponieść, a tak to przy pomocy banku dźwięków orkiestrowych mogłem pisać muzykę! Przynosiło mi to sporo frajdy i było również drogą do wyrażenia moich emocji. Muzyka filmowa jest do tego genialnym narzędziem – przecież to najczęściej ona wyciska nasze łzy np. na filmach wojennych, a nie sam fakt, że ktoś umiera. A efekt wręcz komiczny byłby wtedy, gdybyśmy podłożyli pod taką scenę np. techno. Od muzyki naprawdę dużo zależy, a jeżeli jest dobra, obroni się sama, nawet bez filmu. Przyznam ci, nie jestem wielkim fanem hip-hopu, ale gdy usłyszę utwór, który do mnie przemawia, nie waham się go pochwalić i docenić. A to w przypadku tego gatunku dużo wyzwanie, bo nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi na to, o czym śpiewają czy też rapują artyści. Dla mnie wokalista przede wszystkim powinien traktować siebie jak instrument.

Czyli Twój emocjonalny język jest skupiony na dźwięku, a nie słowach …
Zgadza się i myślę, że to też przyciągnęło mnie do pracy w Operze Wrocławskiej – w końcu to jedno z nielicznych w moim zasięgu miejsc, w których mogę mieć kontakt z orkiestrą. Pracuję tu już 6. rok, jestem inżynierem dźwięku, a po pracy – grając w zespole Mentally Blind – doskonalę się też jako muzyk i realizator. 

Widzę, że masz też umiejętność komponowania swoich życiowych zajęć tak, by wzajemnie się uzupełniały. A czy za nazwą twojego zespołu stoi coś więcej czy po prostu dobrze brzmi?

Równie dobrze mogę zapytać, co oznaczają nazwy Metallica czy Iron Maiden? One też przede wszystkim dobrze brzmią! I tak też jest w przypadku Mentally Blind. Gramy w czwórkę: ja na perkusji, nasz wokalista Kamil, gitarzysta Filip oraz basista Marcin. W 2021 roku wydaliśmy nasz pierwszy długogrający album Stage zero – to muzyka agresywna,  z ciężkimi riffami, ale nie stronimy od ambientowych motywów, melodyjności i przestrzeni. 

Można powiedzieć o was, że jesteście twardzi z zewnątrz, miękcy w środku?

Ja bym powiedział, że jest wręcz na odwrót! Moim zdaniem sprawiamy wrażenie całkiem grzecznych chłopców (śmiech). 

Co zatem wasze mamy na to, że gracie taką muzykę? 

Usłyszałem kiedyś pytanie, dlaczego gram metal, przecież z tego nie będzie pieniędzy… Ale ja nie gram dla pieniędzy, a raczej dla przyjemności. Jakbym chciał zarobić, grałbym disco polo. Jako Mentally Blind nie mamy z działalności tego zespołu nic prócz spotkań z publicznością, dobrej zabawy, poczucia bycia razem. Moim zdaniem to ,,nic” to całkiem sporo! Przez pandemię liczba naszych koncertów zmalała wręcz do zera, ale zdarzały się cuda. W styczniowy poniedziałkowy wieczór we wrocławskim Liverpoolu udało nam się zgromadzić prawie 200 osób. 

Ostatnio nagrywaliście teledysk w Operze Wrocławskiej. Zwykle te deski i sztankiet słuchają arii i muzyki orkiestrowej, a teraz metal. Jak sprawdziła się nasza scena? 

Fantastycznie! Dlatego chcieliśmy tu nagrywać, zresztą już nie pierwszy raz.  Na operowej scenie dwa lata temu powstawał teledysk do utworu One for no one (Link pod tekstem) – teraz wróciliśmy tu z utworem The Loop. Jesteśmy fanami prostoty, dlatego wybraliśmy prostą scenografię, wykorzystując zapadnię – ona zrobiła dużą robotę – a z pomocą Kamila Jacha, naszego oficjalnego świetlika zespołowego, stworzyliśmy piękne oświetlenie. 

Opera jest dla ciebie w jakiś sposób inspirująca? Wpływa na waszą twórczość?

To są dla mnie dwa kompletnie różne światy, nie nawiązujemy do nich świadomie, ale jak wiemy, gatunki muzyczne przenikają się i wpływają na siebie wzajemnie. Pewne rzeczy nie muszą żyć ze sobą w kompletnej symbiozie, by do siebie pasować. Wystarczy, że są obok siebie i dają mi radość. Tak samo jak kocham grać na perkusji, tak samo kocham realizować dźwięk w Operze Wrocławskiej. 

Rozmawiała Katarzyna Aszkiełowicz z zespołu ds. komunikacji

 

Metal on the opera stage

Sebastian Jarus: was supposed to be a composer, became a drummer, works in opera house

Despite appearances, aggressive music and symphonic music have a lot in common. Regardless of whether we play classical music or perform in a rock band, the same heart and skills are required,” says Sebastian Jarus, acting manager of the acoustic section of Wrocław Opera. He was supposed to be a composer, he became a drummer and if you heard the sounds of harsh metal music in our opera house on Monday afternoon, it was his band Mentally Blind.

You combine two worlds – metal music and opera. How do you manage to do that?

I’m very good at it because I’m a fan of extreme types of art. I love the sound of orchestras and film music – they give us access to sounds that are full of emotion and even sometimes to almost pathetic, sinister sounds. It’s the same with metal: it also has a certain pathos, powerful sounds. Despite appearances, aggressive music and symphonic music have a lot in common. The levels of difficulty of playing instruments are also similar, regardless of whether we play classical music or perform in a rock band. The same heart and skill are required here.

And what came first for you: rock or opera?

Parallel. When I first started out, I had aspirations of not only creating music, but also recording it. When I was younger, my big dream was to become a film music composer. Of course, I was inspired by the greatest ones, I mean the works of Hans Zimmer, Enio Morricone, Nino Rota… I realise that film music can be considered by many as a pop of classical music – but I appreciate it very much for what a strong emotional transmitter it is – how skilfully it can paint whole landscapes of often extreme feelings. I am a man who prefers strong black and white to shades of grey. Maybe this is the reason for my love of metal and Hans Zimmer’s compositions at the same time.

Have you tried your hand as a composer? 

Yes, on my own, in front of a computer of course. As a child I went to music school, I was in the percussion class – at that time I didn’t know if I wanted to do it, I was looking for my way, and composing came to my mind. In any case, You can still find my compositions on the Internet, including the one I created for a scene from the 2002 film Time Machine. https://www.youtube.com/watch?v=P-VP-FyI9KU 

It already has almost 3 million views on YouTube! 

I used ready-made digital tools to create it – hiring an orchestra and making such a recording is a gigantic cost, which I wouldn’t be able to bear even today, but this way I could write music with the help of an orchestra sound bank! It brought me a lot of fun and was also a way to express my emotions. Film music is a brilliant tool for that – after all, it’s usually the music that makes us cry, for example in war films, not the fact that someone is dying. And the effect would be almost comical if we put, for example, techno in such a scene. A lot depends on the music, and if it’s good, it will defend itself, even without the film. I have to admit, I’m not a big fan of hip-hop, but when I hear a song that appeals to me, I don’t hesitate to praise it and appreciate it. And that’s a lot of challenge with this genre, because I’ve never paid much attention to what the artists are singing or rapping about. For me, a singer should first and foremost treat himself as an instrument.


This means that your emotional language is focused on sound rather than words …

That’s right, and I think that’s also what attracted me to work at Wrocław Opera – after all, it’s one of the few places within my reach where I can have contact with an orchestra. I’ve been working here for six years now, I’m a sound engineer, and after work – playing in the band Mentally Blind – I’m also improving as a musician and producer. 

I see that you have the ability – nomen omen – to compose your life’s activities so that they complement each other. Let us now turn to the subject of your band. Is there something more behind its name than the fact that the name just sounds good to you?

I might as well ask, what do the names Metallica or Iron Maiden mean? They also, above all, sound good! And so it is with Mentally Blind. The four of us play: me on drums, our vocalist Kamil, guitarist Filip and bassist Marcin. In 2021 we released our first full-length album Stage zero – let’s face it, this is aggressive music, with heavy riffs, but we don’t avoid ambient motifs, melody and space.


Can it be said of you that you are tough on the outside, soft on the inside?

I would say it’s the opposite! In my opinion we seem to be pretty good boys (laughs).

So what do your mums think about you playing this kind of music? 

I was once asked why I play metal, there’s no money to be made from it… but I don’t play for the money, rather for pleasure. If I wanted to make money I would play disco polo. As Mentally Blind we have nothing from this band – nothing but meetings with the audience, good fun, the feeling of being together. In my opinion, this “nothing” is quite a lot! Because of the pandemic the number of our concerts was almost zero and it was hard to find a free date. But miracles did happen, on Monday night in Liverpool in Wroclaw we managed to gather almost 200 people.

You recently recorded a music video at the Wrocław Opera House. Usually these boards and stilettos listen to arias and orchestral music, but now metal. How did our scene turn out? 

Fantastic! That’s why we wanted to record here, not for the first time. Two years ago, the opera stage was the setting for the video for One for no one (link below text) – now we’re back with The Loop. We are fans of simplicity, so we chose a simple set design, using a trapdoor – it did a great job – and with the help of Kamil Jach, our official lighting designer, we created beautiful lighting. 

Is opera inspiring to you in any way? Does it influence your creative work?

These are two completely different worlds for me, we don’t consciously refer to them, but as we know, musical genres intermingle and influence each other. Certain things don’t have to live together in complete symbiosis to fit together. It is enough if they are next to each other and they give me joy. As much as I love playing the drums, I also love producing sound at the Wrocław Opera House.

Interviewed by Katarzyna Aszkiełowicz from the communications team